Rak trzonu macicy to coraz częstszy problem zdrowotny wśród Polek, w 2020 roku został rozpoznany aż u 6,6 tys. pacjentek, co daje wynik 7,2% wszystkich zachorowań na nowotwory złośliwe wśród kobiet w Polsce. Niestety liczby pań otrzymujących diagnozę raka endometrium a także umierających z tego powodu utrzymują tendencję wzrostową, zgodnie ze statystykami z lat 2005-2017 zapadalność na raka trzonu macicy zwiększyła się, aż o 44%, natomiast śmiertelność wzrosła o ponad 120%. Te niepokojące dane mają związek z aktualnym wyzwaniem w skali globalnej, jakim jest otyłość, istotny czynnik ryzyka rozwoju raka błony śluzowej macicy. Prognozy na najbliższe lata nie są optymistyczne, pandemia COVID-19 oraz związane z nią zmiany w trybie życia najprawdopodobniej nasilą problem nadprogramowych kilogramów wśród społeczeństwa, jednocześnie skutkując wzrostem zachorowań na raka endometrium. Przekonajmy się, co na temat powiązania tej jednostki chorobowej z otyłością ma do powiedzenia specjalista ginekologii onkologicznej, dr n. med. Maciej Olszewski, który zajmuje się leczeniem raka trzonu macicy z wykorzystaniem systemu robotycznego.
Główne czynniki zwiększające ryzyko zachorowania na raka endometrium
Zasadniczej przyczyny rozwoju raka endometrialnego należy doszukiwać się w niekontrolowanym rozroście błony śluzowej trzonu macicy. Najistotniejszymi czynnikami predysponującymi do tego patologicznego procesu są otyłość, nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, brak posiadania potomstwa, wczesne pojawienie się pierwszej miesiączki oraz późna menopauza, a także leczenie tamoksyfenem przez okres czasu dłuższy niż 5 lat. Podwyższone ryzyko rozwoju tego nowotworu obserwuje się również u kobiet cierpiących na zespół policystycznych jajników (PCOS), zespół Cowdena oraz zespół Lyncha.
Otyłość a rak endometrium
Według danych statystycznych 2 mld osób dorosłych na świecie ma nadwagę, a aż 650 mln ludzi dotyczy zagadnienie otyłości. Skala tego zjawiska narasta szybko także w grupie kobiet, jednak przewiduje się, że dopiero w kolejnych latach, między innymi za sprawą pandemii COVID-19, problem otyłości ulegnie jeszcze większemu nasileniu, skutkując także większą zachorowalnością na raka endometrium.
Powszechnie stosowaną metodą w ocenie stopnia otyłości jest wskaźnik masy ciała (BMI), który pozwala określić, czy proporcje masy ciała w stosunku do wzrostu są prawidłowe. Wartość BMI przekraczająca 25 kg/m2 wskazuje na nadwagę, natomiast powyżej 30 kg/m2 pozwala rozpoznać otyłość.
Według publikacji „Biomarkery otyłości, metabolizm i ryzyko raka: perspektywa epidemiologiczna” (Nimptsch K, Pischon T.) kobiety z otyłością (BMI powyżej 30 i poniżej 35 kg/m2) miały 2,6 razy większe ryzyko rozwoju raka endometrium, a te z BMI powyżej 35 kg/m2 (otyłość olbrzymia) były aż 4,7-krotnie bardziej narażone na zachorowanie na ten nowotwór w porównaniu z pacjentkami utrzymującymi prawidłową masę ciała i BMI poniżej 25 kg/m2. Nasz niepokój powinna wzbudzać zwłaszcza otyłość typu brzusznego, która jest odpowiedzialna za podwyższenie ryzyka rozwoju raka trzonu macicy aż o 150-200%.
Zespół metaboliczny a rak endometrium
Skoro otyłość tak istotnie koreluje z zachorowalnością na raka trzonu macicy, warto zatem poznać jak wpływa ona na patomechanizm, przebieg oraz ewentualne rokowania w tej jednostce chorobowej. Obecnie wiadomo, że otyłość wiąże się ze zwiększoną produkcją estrogenu w organizmie (hiperestrogenizm) oraz obniżeniem wrażliwości tkanek na działanie insuliny (insulinooporność), które następnie prowadzą do powstania zespołu metabolicznego. Zespół ten predysponuje do niekontrolowanego rozrostu endometrium, a to stanowi istotne zagrożenie rozwojem nowotworu w obrębie błony śluzowej macicy. Według publikacji „Badanie kliniczno-kontrolne zespołu metabolicznego i metabolicznych czynników ryzyka raka endometrium” CM Friedenreich, RK Biel, DC Lau pacjentki z zespołem metabolicznym przed menopauzą są dwa razy bardziej narażone na raka trzonu macicy, a wśród przyczyn największe znaczenie ma zwiększony obwód talii, w przypadku kobiet w wieku pomenopauzalnym w tej grupie ryzyko zachorowania oscyluje między 60 a 230%.
Otyłość a śmiertelność wśród kobiet z rakiem endometrium
Otyłość wśród pacjentek cierpiących na raka endometrium to rozległy problem kliniczny, ponieważ wiąże się z różnymi chorobami współistniejącymi, wśród których prym wiodą cukrzyca, nadciśnienie tętnicze oraz inne choroby układu sercowo-naczyniowego, a także choroba zwyrodnieniowa stawów. Mimo że badanie przeprowadzone przez von Greunigena i GynecologicOncologyGroup (GOG) nie potwierdziło, że otyłość ma związek z podwyższonym ryzykiem wznowy choroby, to wykazało, że we wczesnym stadium nowotworu jest ona odpowiedzialna za zwiększoną śmiertelność wśród pacjentek.
Otyłość a zabieg chirurgiczny u pacjentek z rakiem endometrium
Zabiegi operacyjne są zawsze obarczone ryzykiem powikłań, jednak w przypadku pacjentek otyłych, to ryzyko jest dodatkowo zwiększone. Dostęp do pola operacyjnego czy utrudniony przebieg gojenia się rany są jednymi z wielu problemów, jakie napotykają chirurdzy zajmujący się pacjentkami z otyłością. Z pomocą przychodzi im jednak system robotyczny stosowany w nowoczesnej chirurgii małoinwazyjnej, dający otyłym pacjentkom szansę na lepsze wyniki gojenia się ran oraz mniejsze ryzyko powikłań takich jak pooperacyjne przepukliny brzuszne.
Korzyści dla pacjentek z wykorzystania robota w operacyjnym leczeniu raka endometrium
Zastosowanie robota pozwala uniknąć dużych cięć powłok brzusznych, ponieważ wymaga jedynie 5 niewielkich 1-centymetrowych nacięć skóry brzucha, które następnie stanowią miejsca wprowadzania narzędzi chirurgicznych do jamy brzusznej. To umożliwia uwidocznienie narządów wewnętrznych i jednocześnie redukuje ryzyko powikłań okołooperacyjnych, które często spotyka się w przypadku rozległych cięć. Robot zapewnia również możliwość podglądu pola operacyjnego w technologii 3D oraz uzyskania aż 10-krotnego powiększenia. Precyzja tego typu zabiegów wynika także z użycia niewielkich rozmiarów narzędzi chirurgicznych naśladującym dłonie operatora, ale o większym zakresie ruchomości (ok. 560 stopni). Robot niweluje również mikrodrżenia charakterystyczne dla ludzkich rąk podczas manewrowania narzędziami. Dzięki temu pacjentki mają większe szanse na uniknięcie powikłań śródoperacyjnych. Te technika zapewnia także szybsze gojenie się ran, pozostawiając miniaturowe, niezauważalne blizny, skraca pobyt pacjentek w szpitalu do 3-5 dni i pozwala wrócić do formy znacznie szybciej niż po operacjach klasycznych.